Nie torturuj kaczuszki może się pochwalić nie tylko najdziwniejszym tytułem w całej filmografii Lucia Fulciego, ale też prawdopodobnie najsilniejszym ukierunkowaniem ideologicznym. Choć dla wielu widzów kariera tego geniusza grozy zaczyna się i kończy na brutalnych horrorach o zombie, już w swoich gialli Fulci testował, jak można rozszerzyć ramy gatunku.
W przypadku Nie torturuj kaczuszki reżyserowi przydało się szczególnie to ostatnie – opowiadając o wstrząsającej wsią na południu Włoch serii morderstw na dzieciach, Fulci naruszył bowiem największe z możliwych tabu. I nie, nie chodzi o zabijanie nieletnich, a o wyraźnie antykościelną wymowę, która organizuje fabułę w taki sposób, by po obejrzeniu finału widz wrócił do poprzedzających kulminację wydarzeń i spojrzał na nie z nowej perspektywy. Ma to być już perspektywa Fulciego – zażartego antyklerykała, który uważał, że najgorsze zło kryje się pod sutanną. Nic dziwnego, że Kościół zareagował na Nie torturuj kaczuszki oburzeniem, bo Fulci dociska tu śrubę z taką siłą, jakby chciał osobiście wysadzić w powietrze cały Watykan. Co ważne, nie zapomina przy tym o intrydze, która jest nietuzinkowa, ciekawa, wciągająca i naznaczona sporą dawką perwersji.
Pokaz organizowany we współpracy z Włoskim Instytutem Kultury w Warszawie.
Nie torturuj kaczuszki może się pochwalić nie tylko najdziwniejszym tytułem w całej filmografii Lucia Fulciego, ale też prawdopodobnie najsilniejszym ukierunkowaniem ideologicznym. Choć dla wielu widzów kariera tego geniusza grozy zaczyna się i kończy na brutalnych horrorach o zombie, już w swoich gialli Fulci testował, jak można rozszerzyć ramy gatunku.
W przypadku Nie torturuj kaczuszki reżyserowi przydało się szczególnie to ostatnie – opowiadając o wstrząsającej wsią na południu Włoch serii morderstw na dzieciach, Fulci naruszył bowiem największe z możliwych tabu. I nie, nie chodzi o zabijanie nieletnich, a o wyraźnie antykościelną wymowę, która organizuje fabułę w taki sposób, by po obejrzeniu finału widz wrócił do poprzedzających kulminację wydarzeń i spojrzał na nie z nowej perspektywy. Ma to być już perspektywa Fulciego – zażartego antyklerykała, który uważał, że najgorsze zło kryje się pod sutanną. Nic dziwnego, że Kościół zareagował na Nie torturuj kaczuszki oburzeniem, bo Fulci dociska tu śrubę z taką siłą, jakby chciał osobiście wysadzić w powietrze cały Watykan. Co ważne, nie zapomina przy tym o intrydze, która jest nietuzinkowa, ciekawa, wciągająca i naznaczona sporą dawką perwersji.
Pokaz organizowany we współpracy z Włoskim Instytutem Kultury w Warszawie.