Przenikliwy obraz zmagań z żałobą, a jednocześnie angażujące kino zemsty. Odtwórca głównej roli Ingvar E. Sigurðsson stworzył przekonujący portret wdowca żyjącego w potrzasku przeszłości, powoli osuwającego się w szaleństwo. Islandzki aktor słusznie został nagrodzony przez jury canneńskiego Tygodnia Krytyki.
W biały, biały dzień, gdy nieba nie można odróżnić od ziemi, zmarli mogą mówić do tych, którzy wciąż żyją – głosi islandzkie powiedzenie. W taki też dzień ginie żona Ingimundura, która spada w przepaść rozpędzonym samochodem. Owdowiały policjant próbuje zacząć wszystko od nowa: opiekuje się wnuczką, wykańcza dom dla córki, chodzi na terapię. Pewnego dnia żona jednak do niego przemówi. Mężczyzna przypadkiem odkrywa jej tajemnice, która po raz pierwszy od dawna wzbudzi w nim silne emocje. Gdy tama udawanego spokoju pęknie, nic nie powstrzyma przemocy.
Reżyser niezapomnianych, ekstrawaganckich "Zimowych braci" swoim drugim filmem potwierdza, że jest jednym z najzdolniejszych młodych twórców ze Skandynawii. "Biały, biały dzień" – dojrzalszy, formalnie chłodny i zdystansowany, ale kipiący od tłumionych uczuć – to przenikliwy obraz zmagań z żałobą, a jednocześnie angażujące kino zemsty. Odtwórca głównej roli Ingvar E. Sigurðsson stworzył przekonujący portret wdowca żyjącego w potrzasku przeszłości, powoli osuwającego się w szaleństwo. Islandzki aktor słusznie został nagrodzony przez jury canneńskiego Tygodnia Krytyki.